5.9.15

Uwielbiam się uczyć!

Nauka nowych rzeczy to sprawa niesamowita. Zwłaszcza, jeśli czujesz, że robisz to dla siebie, dla własnego rozwoju. Odkąd skończyłem naukę w państwowych ośrodkach zniechęcania do nauki, czyli szkołach, wiedza po prostu aż sama prosi się o wtłoczenie jej do głowy :) Tak, muszę to powiedzieć, mimo iż praktycznie napisałem to w poprzednim zdaniu - uważam że szkoła zabija potrzebę wiedzy i totalnie niszczy kreatywność. Mam nadzieję, że moje dzieci nie będą zmuszone do uczęszczania do szkoły, ale że będą mogły wzbogacać swoją wiedzę poprzez naukę w domu. Gdybym wiedział x-lat temu, jak bardzo nieprzydatna w życiu jest wiedza szkolna, to pewnie nie stresowałbym się każdym sprawdzianem i odpytywaniem. Przypomnij sobie drogi minimalisto, kiedy wykorzystałeś ostatnio wiedzę ze szkoły??

Za to nauka indywidualna to coś pięknego. Czy to nauka nowego języka, czy gry na instrumencie, czy gotowania - wszystko można zamienić w pasję! W XXI wieku źródła wiedzy są niesamowicie łatwo dostępne, dlatego warto z nich korzystać! I cóż, specjalizacja jest moim zdaniem źródłem sukcesu - w przeciwieństwie do "ogólnokształcenia". Ważne, by dobierać sobie wiedzę w zależności od własnych upodobań i przekonań - nie każdemu będzie pasowało uczenie się o żabach, albo o całkach. Nie wszyscy muszą być świetnymi kucharzami, czy dietetykami. Oczywiście są zawody, które bez szkół nie miałyby prawa bytu (ot, np. wykładowca na uczelni - musi mieć wykształcenie uczelniane ;)), dlatego nie zawsze wiedza szkolna jest zła (lekarze, prawnicy - raczej dobrze, by wiedzę zgłębiali intensywnie podczas studenckich lat).

Uwielbiam się uczyć - ale indywidualnie! Minimalistycznie - bez dodatkowych osób w grupie/klasie/na roku, bez systemu ocen, bez noszenia plecaka wypchanego pisanymi co roku na nowo podręcznikami. Polecam zakochać się w potrzebie samodokształcania - bez dyplomu wyższej uczelni, bez dumy posiadania dodatkowego wyróżnika przed nazwiskiem!



1 komentarz:

  1. Wpis trochę stary, miałam skomentować jak powstał, ale jakoś zapomniałam i dzisiaj sobie przypomniałam.
    Kwestia nauczania domowego ma mnóstwo wad i zalet. Mój Starszy Synek ma 5 lat, od września przyszłego roku czeka go pierwsza klasa. I rozważam na prawo i lewo kwestie zarówno nauczania domowego, kwestie szkoły demokratycznej (mamy taką w Poznaniu), kwestię najbliższej szkoły osiedlowej. Każde z rozwiązań ma swoje plusy i minusy. Równocześnie widzę, jak bardzo było mu potrzebne pójście do przedszkola, które pomogło nawiązać kontakty z innymi dziećmi. Wiem, że w kwestii samej wiedzy byłabym w stanie przekazać mu dużo więcej i szybciej niż szkoła (choć na pewno trudno by mi było go zmobilizować - w przedszkolu, z innymi dziećmi, chętniej rysuje, koloruje, robi szlaczki), ale nie wiem, czy byłabym w stanie odpowiednio go uspołecznić... Zwłaszcza, że ja sama raczej jestem odludkiem i lubię święty spokój...

    OdpowiedzUsuń